Podobno prawie każdy żołnierz niemiecki wkraczający w 1939 roku do Polski miał w kieszeni jedną książkę. Wiecie, jaką?
Nieplanowany przewodnik dla rabusiów skarbów w Polsce w czasie II wojny światowej

Kiedy Edward Chwalewik, znany bibliotekoznawca i badacz, opracowywał po pierwszej wojnie światowej swoje Zbiory polskie. Archiwa, bibljoteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości. W ojczyźnie i na obczyźnie. W porządku alfabetycznym według miejscowości, nie przypuszczał nawet, że za 23 lata jego książka pomoże rabusiom grabić ponownie kraj na znacznie większą skalę. Jego praca, opublikowana po raz pierwszy w 1916 roku, stanowiła ważne źródło informacji o lokalizacji i stanie polskich zbiorów przed pierwszą wojną światową i zniszczeniach, jakie nawiedziły nasz kraj w kolejnych latach.
Wystarczyło odszukać w książce nazwę miejscowości, by zobaczyć, co wartościowego można tam znaleźć. Otworzyłam ją online na chybił trafił i przeczytałam, że w miejscowości Raddatz (dzisiaj Radogoszcz) w miejscowym kościele przechowywany jest „grubo pozłacany złoty rydwan triumfalny króla Sobieskiego”. Oczywiście nie ma po nim współcześnie śladu. Zapewne jeden z „ochraniających sztukę” rabusiów w mundurze wywiózł ją w czasie II wojny w rodzinne strony.
Zachęcam, spróbujcie odszukać waszą miejscowość w tej książce i porównać, co było w tamtym czasie, a co się zachowało.
Dla liter A-M
https://polona.pl/preview/08dad000-0c47-45f0-bce1-27559ce4f326
Dla liter N- Ż
https://polona.pl/preview/329da212-45c9-4a1e-b929-f2124a122e9a


W przypadku mojej Rabki akurat nie wszystkie informacje są w książce kompletne w porównaniu z tym, co wiemy dzisiaj. Może szczęśliwie, biorąc pod uwagę, do czego służyła podczas II wojny światowej hitlerowskim rabusiom. Przeczytałam, że Edward Chwalewik pracował nad uzupełnieniem informacji do 1939 roku – te ręczne dopiski są jego autorstwa.
Jakie to było przewrotnie niesprawiedliwe wobec autora, który napisał we wstępie, że dzieło owo przygotował, ponieważ chce:
„(…) aby tymczasowo przynajmniej zaradzić naglącej potrzebie i wywołać objaśnienia i poprawki, ale przede wszystkim dla tego, aby uświadomić sobie oraz miłośnikom pamiątek naszej przeszłości, co z nich na ziemi naszej podziś dzień jeszcze ocalało, co uległo zagładzie, co burze rozniosły po świecie, i gdzie się znajdują obecnie, po rozproszeniu, niektóre przynajmniej z najdroższych relikwji ojcowizny naszej…”(ze wstępu do: E. Chwalewik, Zbiory polskie.
A napisał to po I wojnie, kiedy Polska mierzyła się z utratą wielu dzieł sztuki i problemem z ustaleniem kompletnej listy ukradzionych i rozproszonych obiektów.
Życiorys nieco już zapomnianego Edwarda Chwalewika nadaje się na film dokumentalny lub przygodowy. Jako młody człowiek został zesłany na Sybir, gdzie poznał wielu bojowników rewolucyjnych, co mu się potem przydało, kiedy brał udział w skutecznym negocjowaniu po pokoju ryskim w 1921 roku zwrotu przez Rosję bolszewicką wielu zrabowanych dzieł i cennych przedmiotów, między innymi bezcennych arrasów wawelskich Zygmunta Augusta. Poniżej zdjęcie z odzyskanym arrasem pochodzące z bloga Muzeum Łazienki Królewskie.
https://blog.lazienki-krolewskie.pl/pl/post/traktat-ryski-a-polskie-dziedzictwo-kulturowe
W 1926 roku publikacja została rozszerzona i liczyła dwa tomy. Do dziś́ jest to opracowanie, od którego badacze strat kulturowych rozpoczynają̨ poszukiwanie podstawowych informacji o kolekcjach i ich właścicielach, po których często pozostał ślad tylko w pracy Edwarda Chwalewika. Jej autor z pewnością nie przypuszczał, że stanie się ona bronią obosieczną, ponieważ po wybuchu wojny książka stanowiła swoisty przewodnik dla profesjonalnych rabusiów dzieł sztuki, ułatwiający im łowy. Naziści w czasie wojny zrabowali w Polsce co najmniej 63 tysiące dzieł sztuki, część zapewne znaleźli dzięki książce Edwarda Chwalewika. Dla nich podbita i pogardzana Polska stała się skrzynią ze skarbami, do której mogli sięgać bezkarnie.

Czy Dagobert Frey, znany niemiecki naukowiec i historyk sztuki, znawca polskiej sztuki, którego oskarża się o grabież w czasie wojny bezcennej średniowiecznej kołatki w Czerwińsku, też miał tę książkę w kieszeni, kiedy przyjechał do Polski?
Zastanawiałam się, w jaki sposób Dagobert Frey mógł się dowiedzieć o kołatce w Czerwińsku. Czerwińsk to małe miasteczko z dala od głównych dróg i żeby tu trafić, trzeba wiedzieć, czego się szuka i co można tu znaleźć. Czy Frey dowiedział się o tym właśnie z książki Zbiory polskie?
Sprawdźmy, czy w owym dziele była wzmianka o Czerwińsku. Otwieram i szukam: …Czerniaków… Czernijowice… Czerwony Dwór… Nie ma Czerwińska w wydaniu z 1926-1927 roku.
Monika Kuhnke i Włodzimierz Kalicki napisali w Uprowadzeniu Madonny, że w tamtych latach polscy badacze nie dostrzegali wartości kołatki z Czerwińska. Przytaczają na dowód pracę historyków sztuki Adama Bochnaka i Juliana Pagaczewskiego, którzy opisali w 1925 roku kościół w Luborzycy w Małopolsce, w tym znajdującą się tam średniowieczną antabę. Wspomnieli przy tym o innych tego typu zabytkach w Europie. O kołatce z Czerwińska nie napomknęli ani słowem.


Jednak podczas posiedzenia komisji PAU (Polska Akademia Umiejętności) w 1924 roku, kiedy przedstawiali swoją pracę, uwagę na kołatkę w Czerwińsku zwrócił im dr Tadeusz Dobrowolski, wybitny historyk, ówczesny dyrektor Muzeum Miejskiego w Bydgoszczy (i późniejszy dyrektor Muzeum Śląskiego w Katowicach), pokazując jej fotografię. Obaj naukowcy jednak na posiedzeniu dali wyraz braku zainteresowania nią, co zadziwia, biorąc pod uwagę fakt, że obaj byli znakomitymi historykami sztuki.
Podczas innego posiedzenia komisji PAU w 1926 roku dr Kazimiera Frankiewiczówna przedstawiła pracę zatytułowaną Rzeźba romańska w Polsce, w której omówiła dzieła tzw. grupy mazowiecko-pomorskiej działającej pod wpływem biskupa płockiego Aleksandra z Malonne, pochodzącego z Francji. Podkreśliła piękno i obfitość rzeźb figuralnych w portalu w Czerwińsku i chrzcielnicy oraz wymieniła zabytki odlewnictwa, takie jak drzwi gnieźnieńskie i płockie oraz antabę z Luborzyc. O antabie z Czerwińska nie wspomniała.
Również dwaj inni polscy historycy sztuki, Michał Walicki i Juliusz Starzyński, w napisanych w połowie lat 30. Dziejach sztuki polskiej wspominają o Czerwińsku jedynie w kontekście architektury i XII-wiecznych fresków. Być może wpływ miał na to wszystko fakt, że zabytek był w nie najlepszym stanie, a salezjanie z trudem odbudowywali klasztor po drugim pożarze i całość nie prezentowała się zbyt okazale.
Skąd więc Dagobert Frey dowiedział się o antabie?
Przygotowując w 1934 roku trasę swojej pierwszej wycieczki do Polski, umieścił na niej Czerwińsk. Czy zelektryzowała go informacja podana przez dr. Tadeusza Dobrowolskiego w 1924 roku, czy też chciał obejrzeć figury i malowidła na ścianie i niespodziewanie zobaczył kołatkę na romańskich drzwiach kościoła?
Dagobert Frey zdawał sobie sprawę z tego, że kilkusetletni Czerwińsk musi skrywać tajemnice i średniowieczne skarby, ponieważ na bieżąco śledził prace historyków polskich. Od pewnego czasu w Niemczech tłumaczono ich wszystkie publikacje i sprawozdania ze spotkań Komisji Historii Sztuki PAU, ze szczególnym naciskiem na te, które wskazywały, że wpływy romańskie w sztuce średniowiecznej zajmowały miejsce pierwotnych wpływów germańskich. Ponadto, o czym mało kto wie, jego żona Anna, z domu Magierowski (Magierowsky), była z pochodzenia Polką (więcej na ten temat w dalszej części postu). Wycieczka w 1936 roku do Polski była doskonale zorganizowana i przygotowana merytorycznie.
Frey oficjalnie poinformował Polaków, że zbiera materiały do monografii o średniowiecznej niemieckiej sztuce na Mazowszu. Strona polska, zachwycona zainteresowaniem znakomitych niemieckich naukowców, zabiegających o współpracę z polskimi kolegami, otwierała wszystkie drzwi i śpieszyła z wszelkimi wyjaśnieniami.


Czy antaba z Czerwińska została odlana w warsztacie w Magdeburgu? Dagobert Frey, który zwrócił uwagę na średniowieczną antabę prawdopodobnie już przed wycieczką w sierpniu i we wrześniu 1934 roku, po ujrzeniu jej na własne oczy uznał odkrycie kołatki za własne osiągnięcie. Opisał ją kilka lat po pierwszej wycieczce do Polski w artykule opublikowanym w 1940 roku w siódmym numerze czasopisma „Zeitschrift des Deutschen Vereins fuer Kunstwissenschaft” z detalami w taki sposób, że można podejrzewać, że oglądał ją na własne oczy (przytaczam za: Uprowadzenie Madonny: „Głowa lwa z Czerwińska (…) wykazuje daleko idące podobieństwo z głowami lwów na skrzydłach drzwi w soborze Sofijskim w Nowogrodzie Wielkim, a przede wszystkim na prawym skrzydle. Podstawowe formy budowy głowy są, mimo różnego opracowania indywidualnego, takie same: wielkie, wiszące łuki brwi nad oczami, podobne do ludzkich, migdałowe gałki oczne z okalającymi rzęsami, pysk w kształcie nosa, wargi traktowane jak wąsy. Loki grzywy nie są w Czerwińsku tak artystycznie dopracowane, ukazują jednak podobne grawerowanie. Szczególnie charakterystycznym, wspólnym dla obu elementem jest mała ludzka główka między zębami paszczy”.
Poza porównaniem antaby z Czerwińska do tej z drzwi w Nowogrodzie Frey uznał, że wykazuje ona także znaczne podobieństwa do antaby z Halle.
Znajdując analogie pomiędzy nimi, Frey uznał je za arcydzieła wykonane pod koniec XII wieku przez wędrujących na Wschód mistrzów giserskich i rzeźbiarzy z warsztatu w Magdeburgu.
Zobacz inne kołatki w artykule na temat antab:
Frey przyjechał do Warszawy 9 listopada 1939 roku, aby swą wiedzą o stanie posiadania polskich muzeów i bibliotek wspierać przedstawicieli urzędu Pełnomocnika Specjalnego do Spraw Spisu i Zabezpieczenia Dzieł Sztuki i Zabytków Kultury.
Być może dopiero jadąc do Polski jesienią 1939 roku – z nadzieją na objęcie posady pełnomocnika ds. zabezpieczenia dzieł sztuki w Generalnym Gubernatorstwie – doszedł do wniosku, że kołatka mu się słusznie należy. I że trzeba wykorzystać sytuację, bo w świetle zadań, jakie przed nim postawiono, zawsze mógłby się wytłumaczyć „ochroną zabytków niemieckiego dziedzictwa”.
Według zeznań miejscowych, od razu po przybyciu do Czerwińska jesienią 1939 roku kazał żołnierzom Wermachtu zajmującym klasztor wyrwać żelazne gwoździe i po antabie została tylko jasna plama na romańskich drzwiach.
Prof. Dagobert Frey nie pozostawił żadnego pokwitowania za kołatkę ani też nie wpisał jej na listę „zabezpieczanych niemieckich dzieł”. W zachowanych do dziś hitlerowskich wykazach obiektów zabezpieczonych na terenie Generalnego Gubernatorstwa nie ma antaby z Czerwińska. Najwyraźniej starał się ukryć jej kradzież. Polscy badacze zakładają, że – jak w książce Uprowadzenie Madonny Monika Kuhnke i Włodzimierz Kalicki cytują opinię profesora Zygmunta Świechowskiego – „Frey po prostu zrabował antabę na własną rękę i nie przekazał jej do żadnego hitlerowskiego zbioru dzieł zrabowanych”.
Kiedy Frey dowiedział się, że stanowisko, na które liczył, objął dr Kajetan Mühlmann – historyk z nieporównywalnie mniejszym dorobkiem naukowym od niego, mającego sławę eksperta i najlepszego znawcy zabytków na terenie Polski – wrócił do Wrocławia. Najpewniej to wtedy zabrał ze sobą antabę.
Co jeszcze o nim wiadomo?
Dagobert Heinrich Frey był z pochodzenia Austriakiem. Urodził się 23 kwietnia 1883 roku w Wiedniu jako syn Dagoberta Johanna Ludmina Freya oraz Henriette Katzer pochodzącej z Moraw. Na wiedeńskiej politechnice studiował architekturę, a następnie historię sztuki. Był asystentem jednego z najważniejszych przedstawicieli tzw. szkoły wiedeńskiej historii sztuki – Maxa Dvořáka w jego wiedeńskim biurze konserwacji zabytków. To właśnie Dvořák, z pochodzenia Czech, namówił go do rozpoczęcia studiów na wydziale historii sztuki. W 1909 roku Dagobert Frey obronił tezę doktorską, a po kolejnych dwóch latach, pod kierunkiem Dvořáka – doktorat z filozofii.
12 grudnia 1914 roku ożenił się z Anną Marią Karoliną Julią Magierowski, córką Polaka Bronisława Magierowskiego i Anny Józefy Barbary Feyerer. Bronisław Magierowski, syn Rochusa (Rocha) Magierowskiego i Marianne Kumenski (Kumienski, Kamienski), pochodzący z Łańcuta, pełnił stanowisko „Oberinżyniera” w Cesarsko-Królewskiej Dyrekcji Generalnej Austriackich Kolei Państwowych i prawdopodobnie odgrywał kluczową rolę w nadzorowaniu projektów inżynieryjnych, konserwacji lub innych technicznych aspektów systemu kolejowego.
Z Anną miał dwóch synów: starszego Gerharda urodzonego 19.10.1915 r., późniejszego profesora filozofii, i młodszego Heinricha, urodzonego 25.05.1921 r., który zginął na froncie w 1944 roku.




W połowie lat 20. Frey założył w Wiedniu czasopismo naukowe poświęcone ochronie zabytków.
Etap wrocławski
W lata 30. Frey wkraczał z opinią znakomitego badacza architektury i kompetentnego konserwatora zabytków architektonicznych. W 1931 roku, w uznaniu jego publikacji naukowych, zaproponowano mu kierowanie Instytutem Historii Sztuki na Uniwersytecie Fryderyka Wilhelma we Wrocławiu. Zamieszkał przy Menzelstrasse 77 (obecnie, według Marka Krajewskiego, ul. Wiśniowa, a według innych źródeł ul. Sztabowa.
Profesura we Wrocławiu oznaczała rewolucję w życiu naukowym i prywatnym Dagoberta Freya. Tutaj zainteresował się wpływami niemieckimi na sztukę polską.
Przewrotny pomysł na przyśpieszenie kariery naukowej
Z punktu widzenia kariery naukowej przeniesienie do Wrocławia okazało się strzałem w dziesiątkę – rosnąca w siłę nowa władza – partia narodowych socjalistów wraz z kanclerzem Adolfem Hitlerem – uczyniła z tzw. Ostforschung, badań nad historią wschodu Europy, uprzywilejowaną i dofinansowaną dziedzinę nauk historycznych, mającą uzasadnić spodziewaną inwazję III Rzeszy na wschód. Dla profesora Freya oznaczało to szansę na gwałtowny rozwój kariery. Równo rok po przejęciu władzy w Niemczech przez NSDAP profesor Frey opracował plan badań nad wpływem sztuki niemieckiej na sztukę Polski i całego wschodu Europy.
Według historyków Frey nigdy nie wstąpił do NSDAP. Jednak kooperacja z nazistami w III Rzeszy jawiła mu się zapewne jako świetny sposób na przyspieszenie własnej kariery naukowej i zdobycie autorytetu oraz pozycji eksperta w mało zbadanym jeszcze temacie wpływów niemieckich na sztukę na terenach polskich. Teoretycznie można by założyć, że w połowie lat 30. Frey rzeczywiście miał zamiar napisać monografie sztuki śląskiej oraz sztuki polskiej i że rabusiem stał się dzięki okazji – wybuchowi wojny, gdyby nie późniejsze jego zachowanie w stosunku do tych, których ledwie parę miesięcy wcześniej nazywał polskimi przyjaciółmi i gościł we własnym domu oraz odwiedzał podczas naukowych podróży do Polski w 1934 i 1938 roku.
Pierwsza podróż Dagoberta Freya do Polski w 1934 roku
W celu przeprowadzenia swoich badań potrzebował wizji lokalnej – objechania, sprawdzenia i spisania zabytków w Polsce, które można by zakwalifikować jako wykonane przez niemieckich artystów lub pod ich wpływem. Cel wyprawy uznano za tak interesujący, że Frey otrzymał większe jej dofinasowanie, niż się ubiegał, oraz samochód z szoferem. Towarzyszami Freya byli szanowani eksperci, co wskazuje na wagę, jaką przywiązywano do tej wycieczki.
Pierwszym z nich był dr Günther Grundmann, urodzony w Jeleniej Górze konserwator zabytków Prowincji Dolny Śląsk – ten od słynnej Listy Grundmanna, czyli spisu ponad stu miejsc – skrytek, w których hitlerowcy umieścili różne cenne obiekty pod koniec wojny w przewidywaniu klęski. Ten sam, który prawdopodobnie wiedział, gdzie ukryto Młodzieńca Rafaela, do dzisiaj nie odnalezionego. Drugi to Eberhard Hempel, szanowany ekspert od baroku; w czasie wojny podpisał lojalkę wobec Hitlera, ale nie zapisał się do NSDAP. Trzeci, Gerhard Sappok, urodzony na Górnym Śląsku i mówiący po polsku, pełnił obowiązki tłumacza, fotografika i sekretarza Freya. Wyspecjalizował się w obronie „niemieckości Wita Stwosza” i maczał palce w szybkim wywiezieniu ołtarza mariackiego do Niemiec po odnalezieniu miejsca jego ukrycia. Przebywał przez pewien czas w Krakowie, zanim po konflikcie z Hansem Frankiem został wysłany na front zachodni, gdzie zginął w 1944 roku.
Historyczka Sabine Arend w swojej dysertacji: Studien zur deutschen kunsthistorischen „Ostforschung “im Nationalsozialismus. Die Kunsthistorischen Institute an den (Reichs-) Universitäten Breslau und Posen und ihre Protagonisten im Spannungsfeld von Wissenschaft und Politik zamieszcza trasę wyprawy niemieckich uczonych w 1934 roku:


Jest ona naprawdę imponująca, uczestnicy eskapady w cztery tygodnie przejechali przez kilkadziesiąt miast, wsi i miasteczek, między innymi byli 10 września 1934 roku w mojej Rabce! Odwiedzili nasz słynny drewniany kościołek na Orkana. Obiecałam sobie, że przy najbliżej okazji sprawdzę w miejscowej kronice parafialnej, czy gdzieś ta wizyta została odnotowana. I byli oczywiście w Czerwińsku 24 września 1934 roku.
Sądząc po szczegółowym planie wyprawy i docieraniu do najmniejszych miejscowości, gdzie znajdowały się ciekawe dzieła sztuki, można wysnuć wniosek, że dobrze przygotowana trasa mogła się opierać w pewnym stopniu na pracy Edwarda Chwalewika.
Zapowiedź wybitnych niemieckich naukowców, że wyprawa posłuży przygotowaniu monografii sztuki polskiej, sprawiła, że przed Freyem, Hemplem i Grundmannem „otwierały się wszystkie drzwi muzeów i bibliotek, instytucji państwowych i gminnych, urzędów administracji państwowej, kurii biskupich i klasztorów, prywatnych siedzib arystokratycznych i pańskich dworów” (podaję za Tadeuszem Zadrożnym, Pouczające Dagoberta podróże).
Druga podróż Dagoberta Freya do Polski w 1938 roku
Cztery lata później, w 1938 roku, prof. Frey wraz z Gerhardem Sappokiem podjął się ponownie wyprawy do Polski, która została sfinansowana przez Deutsche Akademie München (DA). Tym razem niemieccy naukowcy podróżowali koleją, a samochód z kierowcą dostali jedynie na ostatnie pięć dni. Trasa drugiej podróży Freya była równie imponująca:
Poznań, Chełmno, Chełmża, Toruń, Warszawa, Grodno, Wilno, Troki, ponownie Grodno, Głębokie, Berezwecz, Żułów, Nowogródek, Lida, Słonim, Nieśwież, Stołpce, Krewo w powiecie oszmiańskim, Małomożejków pod Szczuczynem, Szynkowicze, Białystok, Supraśl, ponownie Warszawa, Siedlce, Radzyń, Węgrów, Kryłos pod Haliczem, Lwów, Łańcut, Leżajsk, Kraków, Częstochowa, Kalisz.
6 listopada 1939 roku, już po zajęciu Polski przez Niemcy, Frey wyruszył z Wrocławia do Krakowa, ponieważ miał nadzieję uzyskać monopol na badania naukowe w Europie Wschodniej. Między 8 a 9 listopada 1939 roku przybył do Czerwińska po antabę i 9 listopada 1939 przyjechał do Warszawy, by swą wiedzą o zasobach polskich muzeów i bibliotek służyć przedstawicielom Urzędu Pełnomocnika Specjalnego do Spraw Sporządzenia Spisu i Zabezpieczenia Dzieł Sztuki i Zabytków Kultury.
Pojawienie się Freya w asyście gestapo wywołało prawdziwy szok u jego dawnych polskich przyjaciół. Dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie Stanisław Lorentz zanotował w okupacyjnych zapiskach: „Dobry mój przedwojenny znajomy, którego przyjmowałem w Wilnie, a potem w Warszawie, z którym odbywałem wspólne wycieczki na Międzynarodowym Kongresie Historii Sztuki w Anglii w lecie 1939 roku, prof. dr Dagobert Frey w październiku 1939 roku zjawił się w Muzeum u mnie wraz z gestapo i ze swym wiedeńskim kolegą dr. Josefem Mühlmannem. Według swych przedwojennych notatek wskazywał najcenniejsze przedmioty do natychmiastowego wywozu”. (W: Stanisław Lorentz, W Muzeum i gdzie indziej [w:] Walka o dobra kultury, dz. cyt., tom I, podaję za: Monika Kuhnke i Włodzimierz Kalicki, Uprowadzenie Madonny).
Zgodnie z oświadczeniem profesora Stanisława Lorentza (podaję za Tadeuszem Zadrożnym, Czas wielkich zadań Dagoberta Freya i Asmusa barona von Troschke (wrzesień 1939 – październik 1942) zachowały się listy z lutego 1939 roku, a w nich wspomnienia wzajemnych odwiedzin i wizyt, podziękowania za wspólne wędrówki po wrocławskich ulicach oraz przesyłane wyrazy uszanowania dla pani Anny Frey, która zgodnie ze wspomnieniami, zarówno profesora Lorentza, jak i innych historyków, znała język polski. Wyobrażam sobie, jaki wstrząs musieli przeżyć polscy znajomi Dagoberta Freya, kiedy pojawił się w listopadzie 1939 roku w Warszawie, aby kwalifikować zbiory do zabezpieczenia na rzecz Niemiec i przygotować do wywozu.
Frey bez wątpienia przyczynił się do grabieży dzieł sztuki z terenu Polski, między innymi kierując wywózką zabytków z Wawelu. Czynnie współuczestniczył w tworzeniu narzędzi propagandowych i niemieckiej historii na ziemiach polskich, np. wydał pracę pt. Krakau. Aufgenommen von Edgar Titzenthaler (Berlin 1941), by uzasadnić historyczne prawa Niemców do ziem polskich i w której zaprzeczał jakimkolwiek wpływom słowiańskim. Podobnie w przewodniku po Lublinie (wydanym w 1942 r.), mieście będącym siedzibą najstarszej gminy żydowskiej w Polsce, wspomina o Żydach tylko raz. Po zakończeniu wojny powrócił do pracy w wiedeńskim biurze odnowy zabytków. Nie mógł jednak przejść na emeryturę w Austrii, ponieważ po przeniesieniu się do Wrocławia zrezygnował z obywatelstwa austriackiego. Miał za to prawo do emerytury w Niemczech, dlatego w 1951 roku przeprowadził się do Stuttgartu, gdzie objął stanowisko profesora historii sztuki na tamtejszej politechnice. W 1948 roku został na krótki czas aresztowany wskutek omyłkowego oskarżenia przez Francuzów, że brał udział w rabunku we Francji. Niestety nie wzięto pod uwagę oskarżeń polskich prokuratorów o grabież w Polsce i szybko go zwolniono, przyjmując za dobrą monetę jego wyjaśnienia. Jako historyk sztuki zajmował się po wojnie w szczególności sztuką renesansową na terenie Austrii i Włoch. Nigdy nie poniósł żadnej kary za swoje działania.
Ale po wojnie wielokrotnie i sam Dagobert Frey, i jego rodzina mieli okazję, żeby zwrócić średniowieczną antabę jej właścicielom, salezjanom, którzy w 1934 roku gościli go tak serdecznie. Nie zrobił tego i nigdy się nie przyznał do jej posiadania, choć według informacji dyskretnie przekazywanych po wojnie przez niemieckich uczonych polskim kolegom antaba jest wciąż w posiadaniu jego spadkobierców.
Poszukiwanie ukradzionych dzieł nie ulega przedawnieniu. W odzyskiwaniu dzieł utraconych może pomóc aplikacja oparta na sztucznej inteligencji ArtSherlock, w której Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prowadzi ogólnopolską bazę strat wojennych. W tej aplikacji możliwa jest natychmiastowa identyfikacja obiektu jedynie na podstawie fotografii zrobionej przez telefon komórkowy.
Więcej na temat Czerwińska w doskonałej pracy profesora Janusza Nowińskiego, Czerwińsk, Towarzystwo Salezjańskie, 2012:
https://www.academia.edu/43258863/CZERWIŃSK_J_Nowiński_Warszawa_2012
Więcej na temat Dogoberta Freya, antaby oraz innych dzieł utraconych w pozycjach poniżej, na podstawie których opracowano ten artykuł:
Edward Chwalewik, Zbiory polskie. Archiwa, bibljoteki, gabinety, galerie, muzea i inne zbiory pamiątek przeszłości. W ojczyźnie i na obczyźnie. W porządku alfabetycznym według miejscowości, polona.pl
Monika Kuhnke i Włodzimierz Kalicki, Uprowadzeniu Madonny, Agora S.A, 2014
Tadeusz Zadrożny, Czas wielkich zadań Daoberta Freya i Asmusa barona von Troschke (wrzesień 1939 – październik 1942), Instytut Sztuki Polskiej Akadamii Nauk, 2021
Tadeusz Zadrożny, Pouczające Dagoberta podróże, w: (Cenne, bezcenne, utracone, nr 2 (59), kwiecień -czerwiec 2009, http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/Content/60733/00065200%20-%20Cenne%20Bezcenne%20Utracone%202009%20nr%202.pdf
Adam Bochnak, Julian Pagaczewski, Zabytki przemysłu artystycznego w kościele parafjalnym w Luborzycy, Nakładem Miejskiego Muzeum Przemysłowego, Kraków, 1925
Michał Walicki i Juliusz Starzyński, Dzieje sztuki polskiej, M. Arcta, 1936
Sabine Arend, Studien zur deutschen kunsthistorischen „Ostforschung “im Nationalsozialismus. Die Kunsthistorischen Institute an den (Reichs-) Universitäten Breslau und Posen und ihre Protagonisten im Spannungsfeld von Wissenschaft und Politik,
Klara Kaczmarek-Löw, Dagobert Frey we Wrocławiu, Quart nr 4(22), 2011,
https://quart.uni.wroc.pl/pdf/22/quart22_Kaczmarek_Low.pdf
Agnieszka Łuczak, By ślad nie pozostał „tylko w Chwalewiku“, przystanekhistoria.pl
https://przystanekhistoria.pl/pa2/tematy/kultura/76733,By-slad-nie-pozostal-tylko-w-Chwalewiku.html
https://blog.lazienki-krolewskie.pl/pl/post/traktat-ryski-a-polskie-dziedzictwo-kulturowe