„Flota Boga” – jak wyglądała flota templariuszy i co się z nią stało
Czy część templariuszy przypłynęła do Polski po masowych aresztowaniach dokonanych z nakazu króla Filipa IV? Wiadomo, że wcześniej bywali w Polsce, mieli u nas nawet własne komandorie, utrzymywali też przyjazne stosunki z zakonem krzyżackim. Polska w czasach Władysława Łokietka, choć położona trochę na uboczu Europy i targana konfliktami z sąsiadami, była państwem dość stabilnym i dostatnim. Wydarzenia w odległej Francji nie odbiły się w Polsce większym echem, Polska mogła więc być krajem, do którego uciekli ocalali templariusze. Przypomnijmy sobie jednak najpierw, dlaczego musieli uciekać.
Czytaj dalej
Królewski spisek
Zakon templariuszy stał się obiektem licznych teorii spiskowych – chyba na żaden inny temat nie powstało ich tak wiele. Zaczęły się pojawiać w 1307 roku, kiedy to francuski król Filip IV Piękny zarządził masowe aresztowania templariuszy pod zarzutem herezji. Torturowani przyznawali się do licznych, często absurdalnych przewinień. Poza Francją mało kto wierzył w słuszność tych oskarżeń. Filip zarzucał templariuszom najbardziej nieprawdopodobne czyny, a wszystko po to, aby przejąć ich majątek oraz za jednym zamachem pozbyć się wierzyciela, zaciągnął bowiem u zakonu ogromne długi. A tak prywatnie, to wielkie pretensje mam do Filipa (z którym raczej byśmy się nie polubili) również za obwinienie Bogu ducha winnego kota, bo król podobno oskarżył templariuszy o szemrane konszachty także z tym stworzeniem. Dziwnym trafem był to biały kot, a nie czarny, powszechnie kojarzony z pechem.
Templariuszy podejrzewano już niemal o wszystko. O to, że odnaleźli największy skarb świata pod Świątynią Salomona, że byli protoplastami związku piratów, że kontrolowali losy świata, że odkryli tajemnice starożytnych manuskryptów hebrajskich i arabskich filozofów, że przepłynęli ze swoim skarbem przez Atlantyk do Ameryki. Ich skarbiec (wraz z Arką Przymierza) podobno nadal jest gdzieś tam ukryty, być może na Wyspie Dębów. Na ten temat powstaje kolejny sezon Klątwy Wyspy Dębów, serialu oglądanego przez rzesze zaciekawionych widzów…
Czy templariusze naprawdę mieli własne statki, którymi zdążyli wywieźć skarby, zanim zostali aresztowani? I gdzie je wywieźli?
Szukając dokumentów dotyczących floty templariuszy, zorientowałam się, że temat ten prawie nie był badany przez historyków, mimo że przecież operacje i przeprawy morskie były niezwykle ważnym elementem pielgrzymowania, wspierały funkcjonowanie państw krzyżowych, a wreszcie umożliwiły wielu z nich im ucieczkę i wywiezienie skarbów. Templariusze nie mogli przecież rozpłynąć się w powietrzu otoczeni przez żołnierzy Filipa.
Musiała istnieć jakaś „flota Boga”, podobnie jak istnieli jego żołnierze.
Po operacjach i rozegranych bitwach morskich powinny się zachować jakieś dokumenty, opisy, wspomnienia. I rzeczywiście, pojawiły się opowieści o osiemnastu galerach załadowanych skarbami zakonu. Wszyscy powtarzali plotki, że dzień przed aresztowaniem templariuszy z Paryża miało wypłynąć Sekwaną 18 galer załadowanych skarbami zakonu. Podobno dla niepoznaki statki pokryto smołą i posypano węglem. Celem miał być port La Rochelle, gdzie templariusze posiadali swoją bazę, z której kontrolowali handel na Oceanie Atlantyckim i gdzie stacjonowała ich główna flota handlowa. Niektórzy pisali, że przypłynęły tam także należące do zakonu statki ze Skandynawii, Szkocji, północnej Afryki, Turcji. Król Filip Piękny nie odważył się jej zaatakować, mógł tylko patrzeć na coraz liczniejszą flotę templariuszy.
Po co templariusze mieliby przypływać do portu znajdującego się w kraju, gdzie chciano ich unicestwić? Może czuli się na statkach bezpiecznie, bo prawdopodobnie Filip Piękny nie dysponował wystarczająco liczną flotą, żeby ich zaatakować na morzu. A 12 października 1307 w La Rochelle wszelkie, nawet wzmożone działania handlowe templariuszy nie powinny budzić zdziwienia.
Później większość byłych templariuszy dołączyła do zakonu szpitalników, podczas gdy pozostali wstąpili do zakonu cystersów lub niejako przeszli na emeryturę jako świeccy członkowie społeczeństwa. Część jednak zniknęła bez śladu.
Dokąd popłynęły galery templariuszy z La Rochelle?
Po długich poszukiwaniach wreszcie trafiłam na opracowania emerytowanego kapitana marynarki wojennej USA Sama J. Tangrediego, który rzucił nieco światła na interesujące mnie kwestie.
Od stuleci wszyscy się zastanawiają, dokąd udały się statki templariuszy z La Rochelle, szukające bezpiecznego azylu.
Wiemy, że między październikiem 1307 a styczniem 1308 roku w Anglii pojawiło się wielu francuskich templariuszy, którzy zbiegli, by uniknąć tortur i egzekucji. Nikt ich tam nie niepokoił. Dopiero po wielokrotnych naciskach Filipa IV i Klemensa V na króla Edwarda II w końcu doszło do kilku aresztowań i wielu pojmanych templariuszy zmuszono do oficjalnego pojednania się z Kościołem; wielu z nich wstąpiło do bardziej konwencjonalnych zakonów monastycznych. Jednak większość templariuszy przybyłych do Anglii nigdy nie została aresztowana, a prześladowania ich przywódców trwały krótko.
Inna teoria mówi, że część templariuszy popłynęła do Szkocji i zaciągnęła się pod sztandary szkockiego króla Roberta Bruce’a. Jako doskonali wojownicy mieli oni bowiem brać udział w bitwie pod Bunnockburn w czerwcu 1314 roku, w której król Robert I Bruce na czele szkockiej armii przy pomocy doskonale zorganizowanych i zaprawionych w bojach templariuszy pokonał trzykrotnie silniejszą armię angielską. Pomimo znaczącej przewagi liczebnej Anglicy w drugim dniu bitwy uciekli – z królem Edwardem II na czele. W ten sposób zakonnicy mieli wpłynąć na losy bitwy, która doprowadziła do uzyskania przez Szkocję niepodległości w 1328 roku.
Jeszcze inni mieli popłynąć do Irlandii, do Skandynawii, a nawet do Polski, gdzie zaprzyjaźniony zakon krzyżacki w 1309 roku przejął Pomorze Gdańskie i dzięki temu dysponował sporą gotówką. Poza tym templariusze mieli w Polsce od dawna własne posiadłości z daleka od wielkiego świata i oczu francuskiego króla – między innymi w Chwarszczanach, Rurce i Czaplinku.
Zdzisław Skrok – archeolog od lat interesujący się skarbami z dawnych czasów – zasugerował jeszcze jedną możliwość. Flota templariuszy wpłynęła na Wisłę, minęła Gdańsk i dotarła do Czerwińska, gdzie swoją siedzibę mieli zaprzyjaźnieni z nimi francuscy kanonicy regularni. Wśród okolicznych mieszkańców żywa była legenda o statkach wyposażonych w białe żagle z czerwonym krzyżem.
Zainteresowanych tym tematem zachęcam do przeczytania książki Dziewięć kołatek Troya
Ale jak wyglądała flota templariuszy?
Chroniques de Saint-Denis http://www.bl.uk/catalogues/illuminatedmanuscripts/ILLUMIN.ASP?Size=mid&IllID=42967, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=13306098
Jest bardzo mało źródeł i obrazów ilustrujących wygląd floty templariuszy. Okazuje się, że kiedy potrzebowali statków, zazwyczaj je wynajmowali. Była to powszechna praktyka średniowieczna, stosowana przez takich królów jak Ryszard I Lwie Serce czy później Elżbieta I. Handlowe statki tamtego okresu, które pełniły również funkcję okrętów wojennych, były prywatną własnością (często swoich kapitanów). Wynajem obejmował kapitana i załogę. Templariusze często zatem najmowali statki w razie potrzeby, głównie do transportu rycerzy, pielgrzymów, zaopatrzenia i tym koni do Outremeru, czyli Zamorza (tak nazywano w średniowieczu tereny zajęte przez krzyżowców). Większość z nich to były karawele, podobne do kog spotykanych w północnej Europie, ale z płaskimi płytami kadłuba i wyposażone w żagle łacińskie.
Porty, z których najczęściej korzystano, to Marsylia i Barcelona. Głównym portem wyładunkowym było ufortyfikowane przez krzyżowców Acre, obecnie Akka w Izraelu. Z La Rochelle wysyłano głównie wino i inne produkty na handel (transport wina był
szczególnie dochodowym przedsięwzięciem templariuszy). Wynajęte statki walczyły z muzułmanami w drodze tylko wtedy, gdy nie dało się tego uniknąć.
Zachowane do dziś zapisy wskazują, że templariusze posiadali wiosłowe galery wojenne i co najmniej cztery karawele lub kogi handlowo-wojenne.
Inne źródła mówią o 200 galeonach bojowych i karawelach templariuszy stanowiących część floty, która w 1217 roku oblegała wieżę obronną fortu miasta Damietta w delcie Nilu, zagradzającą drogę do Kairu.
Obecny na pokładzie jednego ze statków kapelan Oliver z Paderborn, projektant morskich maszyn bojowych, odnotowuje trzy starcia statków templariuszy. Pierwsze nastąpiło podczas wczesnego nieudanego szturmu na wieżę, kiedy to jedna galera templariuszy zdołała zacumować przy małej wyspie wieży, ale została odparta po odniesieniu „niebagatelnych uszkodzeń”. Drugie miało miejsce, gdy galera templariuszy zbliżyła się do murów miasta, ale została zniszczona przez grecki ogień.
Trzecie starcie — bardziej dramatyczne i bohaterskie niż dwa pierwsze — nastąpiło po upadku wieży, gdy krzyżowcy próbowali wylądować obok miasta. Obie strony dzielnie walczyły, aż w końcu statek został zatopiony, prawdopodobnie przez samych templariuszy. Stłoczeni pod podkładem, nie widząc innego wyjścia, podobno chwycili za siekiery i przecięli kadłub, który poszedł na dno, topiąc Egipcjan wraz z krzyżowcami.
Czy Kolumb skorzystał z morskiego dziedzictwa templariuszy?
Wszystkie dowody historyczne wskazują na to, że templariusze byli rzeczywiście wojowniczymi mnichami, wspieranymi przez świetnie funkcjonującą organizację, będącą przedmiotem zazdrości potężnych świeckich władców. Templariusze obracali ogromnymi pieniędzmi na potrzeby bitew w Ziemi Świętej i posiadali wszystkie niezbędne zasoby: broń, konie, zamki, kościoły, zaopatrzenie, mieli środki na wynajmowanie lub kupno statków. Dysponowali gigantycznym majątkiem i wiedzą oraz morskim doświadczeniem zdobytym podczas wypraw krzyżowych, bitew i wymian handlowych. Ktoś musiał to przejąć.
Jednym z rycerskich zakonów, które otrzymały majątek po templariuszach oraz po kilku z ich ostatnich rycerzy, był portugalski Zakon Chrystusa.
Do nowo utworzonego Zakonu Chrystusowego, powołanego w 1319 roku przez króla Denisa I, wstąpiło wielu templariuszy, którzy uciekli do Portugalii. Zakon Chrystusowy początkowo powołano w celu nadzorowania majątku odebranego templariuszom, ale później przekształcił się on w potężną organizację wojskową, która odegrała kluczową rolę w zagranicznej ekspansji Portugalii.
Pod przywództwem Zakonu Chrystusa Portugalia stała się jedną z głównych potęg kolonialnych XV i XVI wieku – posiadała kolonie w Afryce, Azji i obu Amerykach. Templariusze, którzy szukali schronienia w Portugalii, odegrali znaczącą rolę w tej ekspansji, a ich dziedzictwo wciąż jest obecne w architekturze, kulturze i tradycjach kraju.
Jednym z późniejszych mistrzów Zakonu Chrystusa był Henryk Żeglarz, który zapoczątkował erę portugalskich odkryć i w którego szkole wiedzy morskiej i nawigacji rzekomo uczył się Kolumb.
Być może to właśnie ostatni z templariuszy powiedział mu, że na zachodzie znajduje się ląd.
Oprac. na podstawie artykułu Sama J. Tankredi


publiczna, Wikimedia Commons)
https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Templars_on_Stake_02.jpg


British Library https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=31452480

